Odkryjcie razem z nami Nową Amerykę nad Wartą

Czytaj dalej
Fot. Aleksandra Szymańska
Aleksandra Szymańska, Jerzy Zysnarski (oprac. Michał Korn)

Odkryjcie razem z nami Nową Amerykę nad Wartą

Aleksandra Szymańska, Jerzy Zysnarski (oprac. Michał Korn)

Bez prerii, kowbojów i Indian, ale z pięknymi widokami, dziką przyrodą i ludźmi z fantazją. Taka jest nasza Nowa Ameryka. Nie trzeba do niej płynąć jak przed wiekami Kolumb na statku albo jeszcze jakieś 100 lat temu niejeden nasz pradziadek. Nasza Nowa Ameryka jest całkiem blisko Gorzowa, jeszcze bliżej Witnicy w powiecie gorzowskim, Krzeszyc i Słońska w powicie sulęcińskim.

Żeby ją odkryć wystarczy… rower. Tyle że dla gorzowian rowerowa wyprawa do Nowej Ameryki oznacza w sumie kilkadziesiąt kilometrów pedałowania.

Byle do Nowin Wielkich
Z Gorzowa wyjeżdżamy tak jak na Kostrzyn (ul. Kostrzyńską). Najtrudniejszy odcinek to ten do oddalonego o około 10 km Łupowa. Nie dość, że nie ma tu ścieżki rowerowej, to jeszcze po drodze mijamy jeden wielki plac budowy drugiej nitki obwodnicy Gorzowa, więc może się zdarzyć, że będziemy musieli ustąpić miejsca koparce czy jadącej dostojnie ciężarówce.
Gminę Bogdaniec mijamy już po ścieżce rowerowej. Musimy ją wprawdzie dzielić z pieszymi, ale i tak jazda jest bardziej komfortowa niż gdybyśmy mieli lawirować między samochodami, których na ruchliwej drodze (droga wojewódzka 132) nie brakuje.

Mijamy kolejne wioski

Łupowo, Jenin, Bogdaniec, Motylewo. Trochę miłej odmiany przyniesie krótki odcinek skrajem lasu aż do krzyżówki na Nowiny Wielkie (na drogowskazach zobaczycie też: Krzeszyce). Tę wioskę gminy Witnica, znaną choćby z Parku Dinozaurów, też pokonamy ścieżką rowerową. Dojedziemy nią jeszcze do mostu na Warcie w Świerkocinie, o którym to moście za chwilę, i z którego roztacza się już imponujący i przepiękny widok na dolinę Warty, na naszą Nową Amerykę. Równie dobrze dopiero z tego miejsca moglibyśmy zacząć tę wycieczkę.

Wsiąść do pociągu

Mniej zaprawionym w bojach rowerzystom (do których i pisząca te słowa się zalicza) ta wersja kursu po Nowej Ameryce na pewno bardziej się spodoba. Wystarczy więc „zapakować się” z rowerem do szynobusu na dworcu w Gorzowie i po kilkunastu minutach wysiąść na stacji: Nowiny Wielkie i dopiero stąd wyruszyć za Wartę.

Jeszcze zanim wkroczymy na piękny i wciąż nieco dziki ląd Nowej Ameryki, warto na chwilę przystanąć na moście w Świerkocinie, zwłaszcza że widok stąd aż zapiera dech w piersiach.

Sam most też robi wrażenia. Gdy został otwarty w 1929 r. był najdłuższą przeprawą drogową w Niemczech (682 metry). Do dziś, choć - delikatnie mówiąc - lata świetności ma już dawno za sobą, imponuje rozmiarami. Nowa Ameryka jest zaraz za mostem. Nie dajmy więc jej czekać! Nie zobaczymy tu dzikich prerii, gigantycznych kanionów, nie zaczepią nas odważni kowboje i nie napadną Indianie. Skąd więc ta Nowa Ameryka?

Dar Fryderyka Wielkiego

Legenda głosi, że malownicze Błota Warciańskie (bo i tak nazywa się dolinę Warty) zawdzięczają Nową Ameryką Fryderykowi II Wielkiemu, władcy XVIII-wiecznych Prus. Ponoć, gdy ubodzy chłopi zwrócili się do niego z prośbą o zgodę na emigrację do Ameryki, w poszukiwaniu lepszego życia, król miał ich zatrzymać obietnicą, że dostaną nową Amerykę! Ile jest prawdy w legendzie, nie wiadomo, ale fakt faktem i Fryderyk II, a wcześniej jeszcze jego ojciec Fryderyk Wilhelm, podjęli odważne i żmudne dzieło uregulowaniu kapryśnej Warty.

Królewscy fachowcy piędź po piędzi wydzierali rzece ziemię i ofiarowali ją śmiałkom, którzy mieli odwagę gospodarzyć na tych trudnych terenach. A jeszcze do 1945 r. wioski fryderycjańskiej Nowej Ameryki nosiły swoje oryginalne „amerykańskie” nazwy. Była tu i Pensylwania (dziś wieś Polne), i Maryland (Marianki), i Hampshire (Budzigniew), Saratoga (Zaszczytowo), Florida (Sadowice) czy Louisa (Przemysław). Do dziś z tego egzotycznego zastawu przetrwała jedynie Malta.

Amerykańskie nazwy miejscowych wiosek to raczej wyraz uznania dla tego, co w czasach Fryderyka Wielkiego działo się w Stanach Zjednoczonych (Jerzy Waszyngton i inni ojcowie narodu właśnie walczyli o niepodległość USA). Najpewniej też nieznane tereny nad Wartą tutejszym osadnikom kojarzyły się z amerykańskim Dzikim Zachodem, stąd oryginalne nazwy wiosek i przysiółków.

Przejdź do galerii i odkryj ciekawostki dotyczące Nowej Ameryki:
Lubuskie Szlaki Turystyczne

Wyprawa albo wycieczka

Wycieczka tropem Nowej Ameryki może być wielogodzinną - ba, wielodniową - wyprawą. Ale ten nasz nowy ląd można też poznawać w małych dawkach. Choćby tak: zaraz za mostem w Świerkocinie skręcamy w prawo na nadwarciański wał. Kierunkowskaz pokazuje drogę do Boguszyńca. To typowa „nowoamerykańska” wioska, położna wzdłuż wału osłaniającego ją (ale nie zawsze skutecznie) od Warty. Dość komfortową podróż po asfaltowej drodze (uwaga, rowerzyści nie mają jej na wyłączność, przeciwnie, nieraz słusznych rozmiarów traktory czy kombajny spychają cyklistów na pobocza) można, a nawet trzeba połączyć z podziwianiem oryginalnej przyrody Nowej Ameryki.

Bo to właśnie przyroda jest dziś największym skarbem tych okolic.

Śladów po dzielnych nadwarciańskich „Amerykanach” zostało tu niewiele - w większości to ruiny domów, niekiedy całych wsi, płyty nagrobne na zapomnianych cmentarzach, jak choćby tym we wsi Przemysław. Za to przyroda ma się tu dobrze. Zresztą dawna Nowa Ameryka to dziś m.in. tereny Parku Narodowego Ujście Warty, obszary objęte programem Natura 2000.

Ptasia republika

Dawna Nowa Ameryka graniczy też, a niekiedy i dzieli terytorium, a już na pewno „obywateli”, z innym państwem - dużo, dużo młodszą Rzeczpospolitą Ptasią. Oryginalne „państwo”, wymyślone zostało 14 lat temu przez Towarzystwo Przyjaciół Słońska Unitis Viribus, miało skupiać przyjeżdżających nad Wartę z całego świata miłośników ptaków. „Ptakolubów”, jak się ich tu nazywa, przyciąga 250 gatunków, a choćby kilku przedstawicieli tej menażerii na pewno i my spotkamy, zdobywając Nową Amerykę (bociany białe i czarne, łabędzie krzykliwe, żurawie, gęsi - to tylko nieliczni „obywatele” znad Warty). Podobnie mamy szansę stanąć oko w oko z sarną czy dzikiem, ale i egzotycznym szopem praczem czy norką amerykańską, które - można powiedzieć - przywędrowały tu wraz z „postępem” i robią teraz spory zamęt.

W Sowim Dworku

Zostawmy na chwilę przyrodę - te wszystkie storczyki, grzybienie czy grążele, jakie można spotkać na nadwarciańskich oczkach, łąkach i pastwiskach. Jadąc wałem, w kilka minut zawitamy do Okszy. Tu nie sposób przegapić remontowany właśnie ponad 150-letniego kościółek. Od niego już niedaleko do Sowiego Dworku, którego właściciele zadbali o to, żeby pamięć o Nowej Ameryce nie przepadła.

Jak to się stało, że przy malowniczym domku, przy którym właśnie powstaje drugi - w przyszłości pensjonat - stanął drogowskaz z nazwą: Nowa Ameryka i kierujący do jej poszczególnych, nie istniejących już wsi? Gospodarze Sowiego Dworku Jarosław Minta i jego żona Petra sami z siebie postawili ten znak. Przy nim też stoi tablica, z której wyczytamy co nieco o zawiłych dziejach tego miejsca. Mieszkańcy Sowiego Dworku (nazwa od sowy, którą tu kiedyś zastali i od nazwiska gospodyni) czują się może trochę spadkobiercami dawnych twardych Olendrów, osadników, którzy tu gospodarzyli. Choć - jak śmieje się pan Jarek - akurat w tym roku walczą z brakiem wody niż z jej nadmiarem, który tak doskwierał mieszkańcom Nowej Ameryki i zwykle doskwiera ich nadwarciańskim następcom.

Pan Jarek, niczym osadnicy za czasów Fryderyka Wielkiego, wytrwale i własnym sumptem buduje własną Nową Amerykę. Z wykształcenia muzyk jazzowy nauczył się murarki, stolarki i nie tylko. Marzy, że Nowa Ameryka jeszcze będzie przyciągała turystów nad Wartę.

Dano temu, kiedy Warta była Notecią...

To nie żart. Nawet Gorzów został zbudowany nad Notecią. Znamy co najmniej 7 dokumentów z lat 1243 - 1336, których autorzy podejrzewali, iż to raczej Warta wpada pod Santokiem do Noteci.

Kwestia ta ma zaś kapitalne znaczenie choćby dla zrozumienia sensu wzmianki u Thietmara, który wspomniał o trybucie, płaconym przez Mieszka z ziem „aż po rzekę Wartę”.

Na pewno jednak Warta w Santoku opływała kasztelański gród z innej strony, niż wskazywałaby na to obecna lokalizacja grodziska, odkrytego zresztą przypadkowo w 1884 r. podczas poszerzania koryta rzeki. Zmianę biegu Warty jedni wiążą z wielką powodzią z 1751 r., inni twierdzą, że stało się to jeszcze wcześniej.

Już na mapie z ok. 1720 r. rzeka rozlewa się za Borkiem w dwie odnogi i dalej dzieli, tworząc ostatecznie jedną dużą wyspę i 4 mniejsze. Można też przyjąć, iż to Noteć tworzy te wyspy, uchodząc kilkoma ramionami do Warty. Natomiast na mapie z 1786 r. są już tylko 2 wyspy, a lewe ramię Warty – podobnie jak dziś – znajduje się już wyraźnie na wschód od grodziska.

Płynęła szeroko

Pod Gorzowem Warta, korzystając z dogodności terenu, rozlewała się dawniej na szerokość kilku kilometrów. Dopiero pod Borkiem, Karninem, Deszcznem, czy Ulimiem teren był na tyle suchy, by mogły funkcjonować te wiekowe wsie. Rzeka płynęła zaś bardzo swobodnie dziesiątkami większych i mniejszych cieków. W 1316 r. margrabia Waldemar upoważnił miasto do pobierania opłat na utrzymanie grobli, na której było aż 40 mostków. Gdy w lipcu 1736 r. okolice Gorzowa nawiedziła nagła powódź, wysoka woda nie tylko rozmyła całą groblę, ale wraz z nią zniosła aż 32 mosty pobudowane od przeprawy na Warcie po Deszczno.

Nie ulega wątpliwości, że główny, że główny nurt rzeki, stanowiący jeszcze w XV w. granicę między Nową Marchią a Wielkopolską, płynął tuż pod miastem, czyli tam gdzie dziś. Grobla zaś biegła od przeprawy mostowej dzisiejszą... ul. Grobla, następnie Kobylogórską, obok tzw. Krowiego Grodu, dalej zrazu pod Borek, gdzie trakt skręcał na Deszczno i Glinik, by następnie rozwidlić się w stronę Polski (Skwierzyna) i Śląska. W połowie XVIII w. funkcjonowała już nowa grobla do Deszczna, w miejscu, gdzie później założono Siedlice, dziś ul. Strażacka.

Była bardzo rybna

Wydana w 1658 r. w Amsterdamie mapa Wielkopolski pokazuje obszar podgorzowskiego zakola Warty jako błota poprzecinane systemem równoleżnikowych cieków.

W następnym stuleciu, zwłaszcza po wojnie 7-letniej (1756-63), w trakcie osuszania Warciańskich Błot, ich ilość zmniejszono praktycznie do jednego, który nazwano kanałem Brenkenhoffa, a po wojnie – kanałem Ulgi. Powstanie kanału o mniej więcej 2 lata wyprzedziła budowa... mostu na nim, bo już w kwietniu 1768 r. magistrat zmuszony został do zatrudnienia osoby do podnoszenia na noc mostu na kanale. Most zwodzony istniał zaś nie dla żeglugi czy bezpieczeństwa, lecz dla ochrony garnizonu przed... dezerterami.

Również w Kostrzynie Warta płynęła niegdyś inaczej niż dziś, uchodząc do Odry na południe od twierdzy i Starego Miasta. W 1786 r. przekopano kanał nazwany imieniem króla Fryderyka Wilhelma, a w 1817 r. zamknięto stare koryto rzeki. Dziś praktycznie, jadąc na Stare Miasto, przekraczamy nie kanał, tylko Wartę.

Regulację Warty od Noteci do Odry, którą rozpoczęto w połowie XVIII w., kontynuowano przez następne stulecie. Na wydartym rzece obszarze, po obu jej stronach powstały dziesiątki nowych kolonii.

Należą do nich też Siedlice, Zieleniec i Łagodzin, stanowiącej dziś gorzowskie przedmieścia. Efektem tych prac są też liczne starorzecza, niewielkie cieki, czasem nawet zamknięte zbiorniki, nazywane tu i ówdzie Starą Wartą. W 1869 r. zatwierdzono projekt systematycznej regulacji, według którego szerokość trasy regulacyjnej miała wynosić 75 m przy średnim stanie rocznym. Koryto zostało zabudowane ostrogami o szerokości 2 - 2,5 m w koronie. Dzięki tym pracom uzyskano głębokość 0,94 m w czasie najniższych stanów wody. Największą szerokość rzeka osiąga pod Studzionką – 250 m.

Przez wieki Warta ożywiała gospodarkę nie tylko jako rzeka żeglowna, ale też bogate łowisko ryb. Jak zauważył już w 1572 r. pewien landsberski kronikarz, rzeka „nie ma sobie równej na świecie pod względem bogactwa ryb”. Ale to też już historia...

Czy wiesz, że...

Odkryjcie razem z nami Nową Amerykę nad Wartą
Frydery II nie tylko toczył wojny kartoflane, dowodził w bitwie nazywanej rzeźnią XVIII wieku, był Prusakiem, który kiepsko władał swoim rodzimym językiem czy twórcą nowoczesnego, oświeconego państwa. Okazuje się, że książę mocno odcisnął się na historii Ziemi Lubuskiej i… był najsłynniejszym więźniem Twierdzy Kostrzyn.
Aleksandra Szymańska, Jerzy Zysnarski (oprac. Michał Korn)

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.